Zadaniem opozycji jest krytykować i wytykać błędy rządzącym. To w polskim wydaniu. Normalnie opozycja stara się, by jej pomysły były w wyniku szerokiego kompromisu realizowane przez władzę. Jak to wygląda w Bełchatowie?
Trzeba to powiedzieć wprost, opozycja w Bełchatowie jest słaba i nijaka. I to nawet w czasach, kiedy w mieście i powiecie nie dzieje się właściwie nic, trwa inwestycyjny zastój, a lokalne samorządy nie mają pomysłu na realną pomoc lokalnym przedsiębiorcom w dobie kryzysu spowodowanego pandemią. Pretekstów, by opozycja narzucała ton debacie publicznej więc nie brakuje, tymczasem w ławach opozycji trwa marazm.
Zacznijmy od Koalicji Obywatelskiej, która powinna być naturalną przeciwwagą dla rządów PiS. To osobliwa efemeryda z udziałem liberałów i lewicy. Trzonem tej formacji jest Platforma Obywatelska, która nawet w swych najlepszych czasach nie była lubiana w Bełchatowie. Od kiedy jej przewodniczącym jest Włodzimierz Kuliński, prowadzi ją przez pasmo porażek, wpadek i błędów. To może zaskakiwać, bo to doświadczony polityk, który po trwającym kadencję odpoczynku od polityki wrócił, jednak w miejsce świeżego spojrzenia na lokalne sprawy, z kiepskim wyczuciem formy i czasu.
Wielu działaczy PO wycofało się z działalności publicznej, a szczytem porażki tej formacji jest komitet wyborczy EBE Wspólnie dla Powiatu, który składa się z działaczy PO, rozmyślnie rezygnujących z szyldu partyjnego w wyborach (logo PO było dla tej formacji wyraźnym obciążeniem). Kuliński nie posiada zdolności przywódczych, nie potrafi w ostatnim czasie wyczuć koniunktury i brnie w błąd za błędem. Wydawało się, że kluczową rolę może w tej formacji odegrać Arkadiusz Rożniatowski, ale podstawowym warunkiem zmiany kierunku jest odcięcie się od Kulińskiego. A tego młody działacz PO zrobić nie potrafi i raczej nie ma cech, które mógłby przekuć na zjednoczenie wokół siebie aparatu partii.
W klubie KO jest też Marcin Rzepecki z lewicy, który wyraźnie męczy się w tym towarzystwie. Jego „romans” z KO był raczej wyborem z rozsądku niż miłości, ale coraz bardziej widać, że w tym związku nie ma już chemii i należy spodziewać się dość rychłego rozstania Rzepeckiego z Koalicją Obywatelską.
Sam Rzepecki swego czasu uchodził za nadzieję bełchatowskiej lewicy, ale dziś, jak reszta opozycji utknął na mieliźnie. Atutem Rzepeckiego miała być jego działalność biznesowa, która teraz może być obciążeniem, chyba, że huczne zapowiedzi (galeria Bawełnianka, Słok) zostaną zrealizowane. Na razie się na to nie zanosi. Zaczął kadencję spektakularnie, od prawie udanego skoku na Straż Miejską, ale kto to jeszcze pamięta?
O Ziemi Bełchatowskiej już pisaliśmy wcześniej i właściwie niewiele można tu dodać. Mijają miesiące i lata, a ta formacja nadal szuka odpowiedzi na pytanie, po co jeszcze istnieje. Bez lidera, bez programu, bez celu, zmierza w kierunku zagłady.
Kiedy szefem tego ugrupowania był Grzegorz Gryczka, Ziemia miała chociaż wyrazistego lidera, który budził skrajne emocje, co w polityce często jest atutem. Pod wodzą Mirosława Mielusa Ziemia nie budzi żadnych skojarzeń, dryfuje bez celu. Nie ma co się rozpisywać na temat problemów tej formacji. Naszym zdaniem bez zmiany strategii na siebie, Ziemia Bełchatowska poniesie sromotną klęskę w kolejnych wyborach.
Czy to już cała opozycja? Formalnie tak, choć wiemy, że w ugrupowaniach rządzących miastem i powiatem, czyli koalicji PiS-Plus też trzeszczy. Zwłaszcza w PiS bulgocze jak w kotle, po tym, jak w trakcie czerwcowego głosowania nad odwołaniem przewodniczącego Rady Miejskiej, ktoś z koalicjantów zagłosował za usunięciem ze stołka Piotra Wysockiego. Na obecnym układzie rządzącym najbardziej zyskuje Plus, a nie jest tajemnicą, że część działaczy PiS w obecnej koalicji czuje się zmarginalizowanych. Może właśnie nadszedł więc czas na przetasowania na scenie politycznej i jakieś odświeżenie?