2 października górnicy z Grupy PGE protestowali w Warszawie przeciwko planom odejścia od węgla. Poszli nawet pod siedzibę PiS, partii, z którą w ostatnich latach żyli za pan brat, dając jej nieograniczoną władzę. Teraz już nawet związkowi liderzy widzą, że partia rządząca się na nich wypięła. Jej lokalni politycy milczą lub jak posłanka Mateusiak-Pielucha… zachwycają się na „fejsie' swoim ogródkiem. Tylko, czy w Bełchatowie, który za chwilę może stać się pogórniczą pustynią, kogoś to jeszcze obchodzi?
Jak na skalę problemu, który dotknie kilkunastu tysięcy rodzin z Bełchatowa, czy Turowa pod siedzibą PiS na Nowogrodzkiej protestowała garstka związkowców. I to pomimo faktu, że na wyjazdowy protest dostają delegacje. Ale w Bełchatowie coraz głośniej słychać, że Złoczew i dalszy rozwój energetyki konwencjonalnej w elektrowni to już sprawa przegrana. Nie ma się o co bić?
W robieniu zadymy na ulicach Warszawy nadzieję widzi już chyba tylko Adam Olejnik, lider związku zawodowego Odkrywka, ale i jego siła przekazu dramatycznie słabnie. Posty nawołujące do protestu na Facebooku, czy same relacje z manifestacji generowały raptem pojedyncze lajki. A dzisiaj to przecież miernik popularności. Czy obawa o pracę, w dobie bezpardonowych cięć nowej pani prezes PGE GiEK jest silniejsza, od walki o sprawę? Czy może dziś, przeciętny członek kopalnianego związku zawodowego widzi, że siła jego organizacji i jej lidera jest już niewielka i poza pokrzyczeniem w obronie zwalnianych pracowników, sam związek już nic nie może?
W piątkowych protestach w Warszawie uderzająca była nie tylko garstka protestujących (koronawirus sprawił, że i tak manifestacja musiała być ograniczona), ale też fakt, że z tą garstką już nikt się nie liczy. Znamienne, że na Nowogrodzkiej zabrakło posłów Lewicy, którzy zawsze stali za branżowymi związkami. To przecież za rządów SLD powstała Odkrywka Szczerców i wydano decyzję o budowie 13. bloku w elektrowni (otwierał go już Donald Tusk). Ale dziś politycy Lewicy patrzą ku zielonej energii i związkowe pokrzykiwania też nie są im na rękę.
Dziś z górnikami z Bełchatowa nikt nie chce rozmawiać. Andrzej Duda, który jeszcze niedawno w Bełchatowie mówił, że dekarbonizacja to herezja, już do Bełchatowa nie przyjeżdża. A lokalni posłowie PiS? Tylko Dariusz Kubiak na „fejsie” solidaryzował się z górnikami, ale on akurat posłem już nie jest, przez partyjnych kolegów został skutecznie odstrzelony, nawet z pracy w kopalni go wyrzucili. Dziś on sam niewiele już znaczy. Małgorzata Janowska, która Kubiaka wygryzła z Sejmu i przejęła po nim Zespół ds. Złoczewa (zebrał się jeden raz – sic!), publikuje zdjęcia z wakacji i patriotyczne wstawki. O górnikach i ich proteście, ani słowa. Podobnie Anna Milczanowska, posłanka z Radomska, która codziennie udziela się na Facebooku, ale o proteście górników nawet się nie zająknęła. Za to Beata Mateusiak-Pielucha, ta sama, której kopalnia, elektrownia, spółki zależne i centrala przy Węglowej zawdzięczają pajęczański zaciąg pracowników, w czasie gdy górnicy walczą o swoje życie publikuje na swoim profilu zdjęcia… kotów i prac w ogródku. Tym właśnie zajmują się posłanki PiS, gdy ci, których głosy dały im posady w sejmie walczą o swoją przyszłość.
Tymczasem to właśnie w rękach polityków PiS są losy Złoczewa i całej branży górnictwa odkrywkowego w Polsce. Przecież główny geolog kraju, który jednym podpisem może wydać koncesję dla Złoczewa to nie jest człowiek znikąd. Całe lata górnicy słyszeli, że są ważni, a dziś nikt z nimi nawet nie chce rozmawiać. Zostali oszukani. Trudno się więc dziwić frustracji związkowców.
Wydaje się, że w Bełchatowie nastąpiło pęknięcie. Kopalnia, elektrownia, to już dla wielu tematy bez perspektywy. Ludzie, którzy w tych zakładach i realizujących dla nich zadania spółkach zależnych jeszcze pracują, chcą jeszcze walczyć, ale dla nowych, młodych nie ma już perspektywy. Oni zdają sobie sprawę, że w tych firmach nie ma dla nich przyszłości.
I to ma być ten „prawdziwy Bełchatów”? Postawa: „Górnicy… … nie obchodzą” aż paruje powszechnym tu egoizmem. Szanowny autorze, górnicy tutejsi załapali się na komunistyczną ustawę dającą im przywileje górników podziemnych i zamiast wspomagań energetyków (były próby), wylansowali siebie… Szanowni górnicy to nie was likwidują. To jest zamykanie elektrowni węglowej dzięki której istniejecie i przestajecie być potrzebni doktrynerom na usługach rządzących mafii. Jeśli tego jeszcze nie pojąłeś jeden z drugim, to stracisz wszystko, nawet te nabyte przywileje, co widać w niektórych „projektach rządowych” (tych w szufladach, które czasami widzę). Ratunek tylko w ścisłej jedności i działaniach godnych tej sytuacji BEZ STRACHU.