Nikt tak nie doceniał swoich podwładnych, jak Kamil Ładziak gdy był wójtem gminy Bełchatów. Tylko w 2018 roku na nagrody dla pracowników urzędu wydał ponad 260 tys. zł, z czego 126 tys. zł powędrowało na konta tych, którzy zajmowali na jego dworze stanowiska kierownicze albo samodzielne (w 2018 roku było to 28 osób). Rok wcześniej na nagrody dla kierowników Ładziak wydał 67 tys. zł. W sumie w latach 2010-2018 dostali ponad pół miliona złotych samych nagród uznaniowych.
Najlepiej wyceniana była praca skarbnik gminy, Anny Sadurskiej. W sumie zainkasowała ponad 62 tys. zł nagród (kwoty brutto). Niewiele gorzej powodziło się jej zastępczyni, Sylwii Rozparze, która dostała prawie 50 tys. zł nagród uznaniowych. Dla obu pań rekordowy był rok 2013, Sadurska dostała wtedy 22 tys. zł nagrody, a Rozpara prawie 29 tys. zł, choć zdarzały się i chudsze lata, gdy nagrody wynosiły np. ok 5 tys. zł. Tylko tyle skarbnik gminy Bełchatów dostała np. w 2018 roku, choć formalnie w pracy była obecna jedynie w pierwszym kwartale.
Za czasów Kamila Ładziaka dobrze było być pracownikiem referatu promocji. Błażej Braun, który zajmował tu stanowisko zastępcy kierownika, w 2018 roku dostał ponad 13 tys. zł nagrody (rok wcześniej było to 8,5 tys. zł). Braun (prywatnie syn słynnej dyrektor Szkoły Podstawowej w Kurnosie Drugim, a w urzędzie pracowała też jego żona) dostał nawet więcej od swojej szefowej, Agnieszki Szymańskiej. Jej Kamil Ładziak przyznał w ubiegłym roku „tylko” 11 tys. zł nagrody, przy czym w gminnych strukturach zatrudniona została zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Powodów do narzekań nie mógł mieć związany z promocją, choć formalnie zajmujący samodzielne stanowisko Maciej Pilarczyk. W 2018 roku wójt Ładziak nagrodził go sumą ponad 10 tys. zł.
W referacie inwestycji też nie było najgorzej, choć np. jego kierownik, Bożena Wieczorek, w ciągu ośmiu lat rządów Ładziaka dostała tyle nagród, ile jej zastępczyni, Agnieszka Zawisza w ciągu jednego roku. Wieczorek w latach 2010-2018 otrzymała niespełna 16 tys. zł, a Agnieszka Zawisza w samym tylko 2018 roku miała nieco ponad 14 tys. zł nagrody. Jeśli zsumować jej nagrody w latach 2010-2018 otrzymamy sumę ponad 32 tys. zł. Koordynator zespołu gminnych prawników, Jan Polak, samych nagród zainkasował za rządów Kamila Ładziaka ponad 21 tys. zł.
Na uznaniowe gratyfikacje ze strony swojego szefa nie mogli też narzekać politycy PiS zatrudnieni w urzędzie gminy. Miłosz Rudnicki (w latach 2014-2018 radny powiatowy PiS, a w latach 2011-2014 sekretarz urzędu) dostał w sumie prawie 30 tys. zł nagród (tylko w 2013 roku ok. 15 tys. zł). Sebastian Brózda (radny miejski PiS, zawodowo związany z gm. Bełchatów od 2011 do 2015 roku) w latach 2011-2015 otrzymał niemal 14 tys. zł nagród (a propos: jego żona, Lidia Brózda, w latach 2017-2018 jako kierownik referatu administracyjno kadrowego podreperowała domowy budżet nagrodami 5,7 tys. zł i 2,3 tys. zł). W zestawieniu nagradzanych pojawia się też Waldemar Wyczachowski (radny powiatowy PiS od 2014 roku, w latach 2014-2018 starosta), który w 2012 roku zainkasował 12,5 tys. nagrody. Nagrodzony został za swoje poczynania w roli likwidatora Zakładu Gospodarki Komunalnej (to stanowisko wówczas zajmował). Inspektorzy Regionalnej Izby Obrachunkowej, którzy potem przyglądali się poczynaniom likwidatora ZGK, wytknęli masę nieprawidłowości.
Te wysokości nagród dla poszczególnych osób zajmujących stanowiska kierownicze w urzędzie pojawiły się w odpowiedzi udzielonej przez urząd na interpelację radnego gminnego Piotra Kotasa. Są dostępne na gminnym BIP-ie. Ale albo pytanie w interpelacji zostało źle sformułowane, albo źle je zrozumiano, bo odpowiedź udzielona radnemu tematu nie wyczerpuje. Wiadomo, jakie sumy wydawano na nagrody dla kierowników, ale nie wynika z tej odpowiedzi, ile kosztowały mieszkańców gminy Bełchatów nagrody dla ogółu urzędników czy jak te sumy kształtowały się dla poszczególnych referatów w kolejnych latach.
Dzięki temu lektura mogłaby być jeszcze ciekawsza, tak przynajmniej wynika ze szczątkowej dyskusji, którą na temat nagród podjęto na gminnej sesji. Wójt Konrad Koc wspomniał o 260 tys. zł wydanych przez Kamila Ładziaka na nagrody dla urzędników (dla jednostek gminnych był odrębna pula) w 2018 roku. W nieoficjalnych rozmowach przewijały się za to informacje o przypadkach, gdy pomoc administracyjna w ciągu dwóch lat pracy otrzymała w sumie prawie 20 tys. zł nagrody, a sprzątaczka w ciągu roku ok. 4 tys. zł. Zestawienie nie obejmuje też np. nagród, przyznanych (lub też nie) politykom PiS, którzy w swoim czasie zajmowali mniej eksponowane, choć ciągle kierownicze stanowiska, np. Dorocie Pytlewskiej czy Elżbiecie Naturalnej (obie w były radnymi miejskimi PiS w latach 2014-2018, w urzędzie pracowały już za pierwszej kadencji Kamila Ładziaka).
Tajemnicą nie jest też, że z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę Kamil Ładziak przyznał każdemu pracownikowi urzędu jeszcze po 1 tys. zł ekstra-nagrody. Los chciał, że akcja „tysiąc na stulecie niepodległości” mogła nastąpić w terminie zbliżonym z z wyborami samorządowymi.
Kamil Ładziak nie miał okazji, by tłumaczyć swoją politykę nagradzania. Podjął się tego za to politycznie związany z Ładziakiem Jacek Ludwiczak, w kadencji 2014-2018 przewodniczący Rady Gminy Bełchatów. „W taki sposób nagradzał poprzedni wójt swoich pracowników, których oceniał merytorycznie bardzo wysoko” – próbował na sesji domyślać się intencji byłego wójta Ludwiczak. Podstawą do tego miał być wywiad Ładziaka dla jednej z telewizji, w którym wójt gminy Bełchatów mówił, jak bardzo cenił merytoryczną wiedzę swoich podwładnych. „Stąd prawdopodobnie szła gratyfikacja finansowa” – brnął na sesji Ludwiczak.
To, mimo jak najlepszych intencji eks-przewodniczącego, nie do końca odpowiada rzeczywistości. Gratyfikacja finansowa „szła” przede wszystkim z działu opisanego w budżecie jako wydatki bieżące gminy. Żeby je zaspokoić, w 2018 roku trzeba było zaciągnąć kredyt.