Przecieraliśmy oczy ze zdumienia oglądając czwartkową sesję Rady Miejskiej w Bełchatowie. Przeglądając porządek obrad nic nie wskazywało na to, co zobaczyliśmy oglądając naszych wybrańców na żywo.
Zaledwie dwa miesiące starczyły, by koalicja PiS-PLUS zadrżała w posadach. Woltę przypuściła piątka radnych PiS wyraźnie rozżalona faktem, że tak wiele stanowisk i funkcji przypadło PLUSowi, a tak niewiele PiS. Roszczenia wydają się być zasadne, wszakże to PiS wygrał wybory w naszym mieście. Sebastian Brózda, Łukasz Cieślak, Michał Wyczachowski, Karol Kowalski i Maria Motylska to nazwiska radnych, którzy upomnieli się o łupy dla PiSu. Postanowili przejąć władzę w komisjach i obsadzić je swoimi sprzymierzeńcami. Wyraźnie przeciw tej piątce postawił się szef klubu PiS Piotr Wysocki wspierany przez Ewę Skorupę (o niej za chwilę) i Mateusza Broncla. Pęknięcie w szeregach PiS zaskutkowało zwycięstwem rozłamowców, którzy osiągnęli co chcieli, a ich zwolennicy otrzymają teraz wyższe diety w związku z objęciem nowych funkcji
Farbowany lis w PiS
To nie jedyny „incydent” podczas czwartkowych obrad. Swoje wyraźne niezadowolenie z „Raportu o stanie oświaty” wyraziła radna PiS Ewa Skorupa, dawniej wiceprezydent miasta od spraw oświaty, wówczas rekomendowana przez PLUS. Skorupa mówiła o słabych wynikach bełchatowskich szkół na tle średniej wojewódzkiej. Spory nacisk położyła na „plagę” korepetycji i oczekiwała, że samorząd zareaguje i w tej sprawie. Mówiła, że nauczyciele w sposób nierówny są obdzielani uczniami ze stopniem niepełnosprawności i że szkoły powinny być racjonalnie zarządzane. Głos Skorupy zmroził kolejny raz ławy koalicji. Szeroko otwarte oczy miała prezydent Mariola Czechowska, która miała prawo oczekiwać, że zza stołu prezydialnego nikt ataku na nią nie przypuści. Skorupa swoje żale wylała głównie pod adresem wiceprezydenta Łukasza Politańskiego, który przecież zajmuje obecnie pokój, który dożywotnio winien przysługiwać Ewie Skorupie.
Koalicja zatrzeszczała, ale z pewnością jeszcze nie pękła. Pierwsze kłótnie o pieniądze i stołki pozwalają przypuszczać, że walki plemienne będą toczyć się dalej. Eskalacja konfliktu może przyjść tuż po jesiennych wyborach parlamentarnych, których wynik może obudzić aspiracje niektórych radnych „śpiochów”.